Władysław Stanisław Rybicki

“Przesłanie choroby
Choroba Twoją szansą”

Kwiecień 2004

ВCMB
Centrum Medycyny Biologicznej

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana ani wykorzystana w jakiejkolwiek formie, ani w jakikolwiek sposób – elektroniczny, chemiczny lub mechaniczny, przez kopiowanie oraz przechowywanie w systemach informacyjnych, bez pisemnej zgody Autora.

© Copyright by Władysław Stanisław Rybicki
Wszelkie prawa autorskie zastrzeżone.

Opr. graf. i druk: DRUKARNIA TINTA Zb. Szymański
13-200 Działdowo, ul. Reymonta 5A

UNIWERSALNE PRZESŁANIE CHOROBY

Życie bez chorób to odwieczne marzenie ludzkości. Tymczasem wydaje się, że towarzyszyły one człowiekowi od zarania jego dziejów. Czy zatem zaistniał jakiś błąd w sztuce i dziele stworzenia człowieka? Ani jedno ani drugie! Odpowiedź zawiera się oto w stwierdzeni, które dalej będziemy rozwijać i uzasadniać:

Człowiek jest biologiczno-duchowym wehikułem gdzie ciało pełni rolę biologicznego sygnalizatora jego duchowych problemów a właściwie rozwiązywanie problemów zdrowotnych i ich duchowych przesłań służy dostrajaniu tego wehikułu (zwłaszcza części duchowej) do UNIWERSALNYCH PRAW ŻYCIA które są PRAWAMI PRZESTRZENI. Prawa te ludzkość musi poznać, obowiązują one bowiem całą kosmiczną społeczność jakkolwiek ją rozumiemy.

Zgodnie z funkcjonującym w znanym nam Kosmosie „prawem pary” istnieją dwa – wzajemnie się uzupełniające – zestawy praw uniwersalnych (Pra-Cech, Pra-Zasad) mających dla człowieka wyraźny biologiczny imperatyw. Są to:

Prawa Uniwersalne:

Cechy Uniwersalnej Osobowości:

1. Miłość
2. Radość
3. Pokój
4. Cierpliwość
5. Życzliwość
6. Dobroć
7. Wiara
8. Łagodność
9. Panowanie nad sobą

 

  1. Prawo hierarchii
  2. Prawo tworzenia
  3. Prawo umiarkowania
  4. Prawo konieczności rozwoju
  5. Prawo odwzorowania
  6. Prawo zgodności
  7. Prawo tolerancji
  8. Prawo pokory
  9. Prawo opieki i ochrony
10. Prawo przyczyny i skutku
11. Prawo odbicia
12. Prawo nieingerencji

Czasami – niejako zamiennie posługujemy się terminami: PRAWA UNIWERSALNE bądź PRAWA PRZESTRZENI. W praktyce terminy te oznaczają to samo.

W Przestrzeni prawa te mają wymiar duchowo-energetyczny a zatem niejako fizycznie „wymuszający” ich respektowanie.

A co z Ziemią i człowiekiem oraz ich relacjami z Przestrzenią i jej prawami?

Otóż człowiek to duchowa istota obdarzona umysłem i ciałem niezbędnym do życia na Ziemi. Ciało bowiem to biologiczna struktura najlepiej przystosowana i najpełniej zdolna tu właściwie funkcjonować. W tej to strukturze została zdeponowana potężna informacja o wszechświecie w postaci tzw. pamięci komórkowej. Ta zaś informacja winna w pełni rezonować z informacją, którą niesie przestrzeń zgodnie z PRAWEM ODWZOROWANIA – „jak na górze tak i na dole”. Wszelki dysonans między nimi to rozstrojenie. A „między nimi” znajduje się człowiek – to właśnie jego organizm rozumiany jako organizacja znajduje się „na drodze” między przestrzenią a komórką.

Podobnie zagospodarowana jest „przestrzeń” pomiędzy makroanteną – kręgosłupem a mikroantenami – spiralami DNA. Co zaś znajduje się w „przestrzeni” między tymi rezonującymi ze sobą systemami anten? – Również człowiek!

Te dwie okoliczności wyjaśniają i uzasadniają zarazem kosmiczny cel zaistnienia Ziemi i człowieka. Otóż Ziemia miała (i ma) pełnić rolę kosmicznej biblioteki gdzie zdeponowana została w skondensowanej formie cała informacja o Wszechświecie. Człowiek zaś miał (i ma) pełnić rolę żywej i świadomej „karty bibliotecznej” dającej dostęp do określonych działów tej biblioteki (w zależności od stopnia i rodzaju swojego dostrojenia) strzegąc jednocześnie dostępu do niej przed potencjalnymi kosmicznymi intruzami. Te cele się nie zmieniły – uległy tylko nieco przesunięciu w czasie. Na jak długo? Na czas rozstrzygnięcia kwestii – kwestii wolnej woli w kontekście praw uniwersalnych.

To właśnie ta niebywała rola Ziemi i człowieka uzasadnia surowość sposobu przeprowadzenia procesu ich dostrajania do swych kosmicznych ról.

Jest zatem człowiek złożoną istotą a jego ciało jest znakomitym i niezastąpionym narzędziem, zdolnym odczuwać i przeżywać pełnię ziemskiego (i w dużym zakresie kosmicznego) życia a jednocześnie jest to wehikuł w którym żyje nasz duch i który dzięki ciału ma możliwość przyspieszonego rozwoju. Dlaczego przyspieszonego? Albowiem materialne ciało funkcjonując w „ciężkich” wibracjach Ziemi sygnalizuje i to dość brutalnie (bo w fizyczny, bolesny i dokuczliwy sposób) problemy naszego ducha i naszych subtelnych energetycznych i eterycznych ciał.

Żyjemy bowiem na Ziemi w okresie przeprowadzania na niej eksperymentu wolnej woli, gdzie wszystko czyli każde postępowanie jest dozwolone a jednocześnie żyjemy w przestrzeni z jej fizyczno-duchowymi prawami, których nieznajomość i łamanie są karalne. Jak zatem poznać i jak nauczyć się je respektować – wszak prawa przestrzeni to uniwersalny kodeks życia obowiązujący we wszechświecie?! Temu właśnie aktualnie służy życie na Ziemi. Dzięki takiej bowiem a nie innej konstrukcji ciała mamy wyjątkową możliwość poznać i doświadczyć czym są prawa uniwersalne i dlaczego oraz jak należy je respektować! To właśnie na Ziemi odbywa się przyśpieszony kurs nauki praw uniwersalnych, to tu możemy zdać egzamin uniwersalnej dojrzałości, który to z kolei jest przepustką do dalszego życia. jest to możliwe tylko dzięki temu, że znakomite narzędzie jakim jest ludzkie ciało precyzyjnie sygnalizuje poprzez fizyczne i psychiczne choroby oraz dolegliwości rodzaj i stopień naszego rozstrojenia w stosunku do uniwersalnych praw przestrzeni (i ich „odpowiedników” zdeponowanych w tzw. pamięci komórkowej). Musimy zatem i to z wdzięcznością i pokorą te sygnały, które odczuwamy jako bóle i dolegliwości „przeanalizować i przepracować” zgodnie z kierunkiem wskazywanym przez reakcje ciała. Są to bowiem niezbędne indywidualne lekcje na naszej drodze konieczności rozwoju (jest to jedno z uniwersalnych praw).

Ciało i przestrzeń to sprawiedliwi i doświadczeni nauczyciele, których nie da się oszukać! Zatem swoje indywidualne lekcje trzeba odrobić! wtedy dopiero ustąpią dolegliwości i choroby. Działanie objawowe czasami może mieć miejsce ale ciągłe tłumienie i blokowanie sygnałów organizmu (dolegliwości) informujących nas o zasadniczych niedostatkach naszego ducha jest jednak działaniem przeciwnym celowości i przeznaczeniu ziemskiego życia. Dlatego dostatecznie długo stosowane prowadzi do destrukcji i eliminacji jednostki ludzkiej. Celem bowiem naszej tu egzystencji jest nauka praw uniwersalnych. Nie można od tego uciec! To właśnie dlatego tu i teraz się znajdujemy!

Ten cel określa również rolę prawdziwej medycyny! Lepiej pojmowali ją zresztą starożytni lekarze – kapłani. Rolą zatem prawdziwego lekarza jest pomóc pacjentowi zrozumieć dlaczego zachorował, jakie jest przesłanie jego choroby i jego dolegliwości a następnie pomóc mu w miarę łagodnie tę lekcję (do której „odrobienia” zmusza choroba) odrobić. Zatem proces chorowania i prawidłowo prowadzonego leczenia to nic innego jak dostrajanie danego człowieka jako biologiczno-duchowego kompleksu do praw uniwersalnych. Ciężka choroba ma miejsce tylko wtedy kiedy notorycznie lekceważymy i sztucznie tłumimy różne sygnały (dolegliwości) a unikamy „zrozumienia i przepracowania” ich przesłania jak również wtedy kiedy po prostu „unikamy życia” i nie realizujemy się zgodnie z posiadanym potencjałem co jest karalne przez PRAWO KONIECZNOŚCI ROZWOJU. Wtedy i tylko wtedy skracamy swoje życie jako, że dalsze jego trwanie staje się bezsensowne w odniesieniu do celu ziemskiego życia.

Oprócz ogólnego celu ziemskiego życia człowieka każda jednostka ma określony indywidualny cel swojej egzystencji na Ziemi i żyje tu dopóki ten cel realizuje. Choroba jest wtedy sygnałem zboczenia od swego celu i próbą (szansą) naprowadzenia na niego. Zatem receptą na względne zdrowie i odpowiednio długie życie jest godny CEL spójny z celem i sensem życia na Ziemi realizowany pod warunkiem nie nadużywania wolnej woli i respektowania praw uniwersalnych. Przyznać należy, że zrealizowanie tak sformułowanej recepty jest nie lada wyzwaniem, tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że ten kurs przyśpieszonego nauczania praw uniwersalnych na Ziemi ulega w ostatnich czasach znacznemu przyśpieszeniu i skróceniu.

Inteligentny Kosmos przychodzi jednak z pomocą – pojawiają się nowe odkrycia, nowe narzędzia, nowe technologie, które ułatwiają gotowym na przejście tego procesu jednostkom ludzkim osiągnięcie optymalnego dostrojenia nie tylko w zakresie pozbycia się (jako już odrobionej lekcji) określonej choroby ale przyśpieszonego dalszego rozwoju (już w wyższej niejako szkole) w kierunku uniwersalnych jednostek – pełnoprawnych obywateli Uniwersum choć w ludzkiej postaci. Znaczy to, że kreatywnym i względnie zdrowym ludziom technologie dostrajania pomagają osiągnąć przyspieszony rozwój nie czekając na wymuszanie go przez choroby i starzenie się a wręcz z odwrotnym skutkiem – lepszego zdrowia, spowolnienia procesu starzenia i wydłużenia życia. Nic zresztą dziwnego – inteligentny Kosmos wspiera i wynagradza inteligentne „współdziałanie”! Niezależnie od tego zmiany zachodzące aktualnie w przestrzeni mają często charakter „skokowy” i najzdrowszy nawet organizm musi wtedy uczynić wysiłek adaptacyjny – manifestujący się niekiedy wręcz jak choroba. Technologie dostrajania optymalizują wtedy i znacznie skracają ten niezbędny proces „chorowania”.

Zajmijmy się teraz wyjaśnieniem wcześniejszego stwierdzenia, że ten kurs przyśpieszonego (dodajmy i wymuszonego) nauczania praw uniwersalnych na Ziemi ulega i ulegać będzie w następnych latach jeszcze większemu przyśpieszeniu i skróceniu. Wynikają z tego bowiem poważne konsekwencje dla każdej jednostki ludzkiej, która w tych czasach przebywa na Ziemi!

Żeby to zrozumieć – najpierw nieco historii.

Otóż wspomnieliśmy już, że Ziemia jest aktualnie obszarem kosmicznego eksperymentu – eksperymentu wolnej woli. Żeby zaś eksperyment mógł być realizowany obiektywnie winien być przeprowadzany w odpowiednio dobrze izolowanych warunkach. To zresztą zasada każdego naukowego eksperymentu! Od czego zatem winien być izolowany eksperyment wolnej woli na planecie Ziemia? Oczywiście, że od uniwersalnej przestrzeni z jej uniwersalnymi prawami fizycznie wymuszającymi ich respektowanie. Żeby zatem obiektywnie przeprowadzić eksperyment wolnej woli rozumianej jako dowolność postępowania i wyboru (czyli prawie że niczym nieograniczoną wolność) musiano Ziemię w znaczącym stopniu odizolować od wpływów szybko egzekwującej respektowanie uniwersalnych praw (i ograniczającej dosłownie rozumianą wolną wolę) – przestrzeni. Temu zapewne służyły takie struktury jak baldachim wodny wokół Ziemi („spadł” w potopie), warstwa ozonu i energetyczne pierścienie wokół Ziemi. Inaczej – w warunkach nieizolowanej przestrzeni – ludzie szybciej by się wyeliminowali niż doświadczyli życia z dosłownie rozumianą wolną wolą. W warunkach zaś izolacji relacje między postępowaniem człowieka niezgodnym z prawami uniwersalnymi a fizycznymi (zdrowotnymi) konsekwencjami sygnalizującego ten dysonans ciała (rozstrojenie) uległy znacznemu opóźnieniu. I to tak znacznemu, że ogół ludzi (w tym i lekarzy i duchownych różnych religii) nawet nie domyśla się głównej przyczyny chorób – duchowego rozstrojenia wobec praw uniwersalnych w warunkach przebywania w strefie wolnej woli oraz bytowania w strukturach biologicznych.

Żeby jednak wszechobecnemu w naszym życiu i przestrzeni „prawu pary” stało się zadość istnieć musi jeszcze jedno wyjaśnienie sposobu przeprowadzenia tego eksperymentu wolnej woli. W związku z tym rację mogą mieć również i ci badacze, którzy twierdzą, że Ziemia i Układ Słoneczny w swoim bezustannym przemieszczaniu się w Przestrzeni długo znajdowały się w tzw. materialnej półkuli Wszechświata, gdzie „grube” wibracje nie reagują zbyt szybko na subtelne duchowe wibracje dopuszczając tym samym względnie bezkarne łamanie duchowych praw uniwersalnych. Teraz zaś Ziemia i Układ Słoneczny wchodzą w tzw. antymaterialną półkulę Wszechświata gdzie prawa uniwersalne będą (co już zaczyna być odczuwalne) egzekwowane przez antymaterialne energie bezwzględnie reagujące na wszelkie rozstrojenie i niespójność w stosunku do nich.

Nietrudno zauważyć, że te dwie koncepcje (w myśl zresztą „prawa pary”) wcale sobie nie przeczą a wręcz się uzupełniają.

Jest również wielce prawdopodobne, że te dwie koncepcje – warianty realizowane były równocześnie jako jeden spójny i pewny mechanizm skutecznie „opóźniający” działanie praw uniwersalnych w tym PRAWA PRZYCZYNY I SKUTKU a zatem umożliwiający pełne przeprowadzenie eksperymentu wolnej woli na Ziemi. Pełne – bo „rozłożone” na wiele ludzkich pokoleń. Jest to zresztą kolejna zasada naukowego eksperymentu. Dlatego również ziemscy naukowcy badając wpływ różnych substancji i zjawisk na żywe obiekty badają ich wpływ nie tylko na rodziców ale i potomstwo.

Tak skrupulatnie przeprowadzany eksperyment zrodził jednak konsekwencje poważnie rzutujące na problem przesłania choroby. A mianowicie – „winy” naszych przodków (rozumiane jako aktywne przejawy ich rozstrojenia w stosunku do praw uniwersalnych czyli ich negatywne myśli, uczucia i uczynki) mając swoje powolne ale konsekwentne „przełożenie” na biogenetyczne mechanizmy ich ciał przenosiły się na następne pokolenia, które dokładały swoich „win”. Część tych „win” (w znaczeniu ich biologicznych konsekwencji) była (i jest) przenoszona właśnie genetycznie – ta która zaistniała do momentu poczęcia potomstwa, ale dalej ten dziedziczny wpływ przedłużał się w formie procesu wychowawczego, rodzinnych zależności i kontaktów itd. silnie modelując duchowa osobowość każdego człowieka.

Niezależnie od genetyki istotnym obszarem dziedziczenia zwłaszcza „ducha rasy, rodu” itp. jest krew. Stąd też termin – krewni. Ten dziwny płyn jest co prawda coraz lepiej poznawany przez współczesną naukę ale tylko na poziomie biochemicznym. A co z poziomem energoinformacyjnym? Otóż krew posiada „pamięć” jako że jej bazą jest woda – ten najważniejszy nośnik informacji na planecie Ziemia. Stąd tak ważne znaczenie dla organizmu człowieka składającego się w 80% z wody – ma praca nad jego płynną sferą. W chorym organizmie woda jest nośnikiem „chorej” informacji. Trzeba ją zatem „przekodować” – inaczej nikt się nie wyleczy.

Te wszystkie dygresje i rozważania winny nas doprowadzić do smutnej ale niezbędnej refleksji a mianowicie – my ponosimy konsekwencje postępowania nie tylko swojego ale i naszych przodków (którzy w ten sposób są częścią nas). Ich „winy” odbijają się na naszym życiu i zdrowiu! Powinno nam to również uzmysłowić „nasz udział” w losie naszego potomstwa. Ale co z naszymi przodkami i ich „winami”? Otóż przepracowując przesłanie swojej choroby nie należy zapominać o swoich przodkach (nawet nieznanych). Należy im wybaczyć i przeprosić (prosić o wybaczenie) ofiary ich złego postępowania. Jest to nadzwyczaj ważne bowiem w polu morfogenetycznym Ziemi zapisuje się każdy czyn i dobry i zły. Ten zły zneutralizować może tylko zadośćuczynienie! To nic, że oni nie żyją (i nasi przodkowie i ich ofiary). W przestrzeni czas nie istnieje – istnieje wieczne „teraz”!

Tak więc historia ludzkości to jedna wielka i obiektywna odpowiedź na to czym jest nieznajomość i lekceważenie praw uniwersalnych, czym jest niczym nieograniczona wolna wola. To bolesna historia ale widocznie niezbędna dla sprawiedliwego przyszłego funkcjonowania Wszechświata. Ta historia to kosmiczna lekcja poglądowa dla ludzi w roli uczniów ale i zapewne dla jeszcze większej liczby kosmicznych obserwatorów. Ta lekcja pokazała i pokazuje dalej czym jest nieznajomość i nierespektowanie praw uniwersalnych – kosmicznego kodeksu ustalającego zasady współżycia jednostek i społeczeństw obdarzonych wolną wolą. Dotyczy to zapewne również społeczeństw pozaziemskich.

Ta lekcja na szczęście już się kończy, dostarczyła bowiem wystarczających argumentów wszystkim rozumnym istotom i hierarchiom czym jest – nigdy zadość o tym mówić – nieznajomość i nierespektowanie praw uniwersalnych.

To bardzo ważny faktor, że żyjemy na Ziemi w okresie finalizowania tej lekcji i podsumowywania wniosków. Znaczy to bowiem, że dalszy eksperyment nie ma sensu, ponieważ spełnił swoją rolę i nie ma potrzeby go przedłużać. Dlatego według jednej koncepcji – stopniowo redukuje się bądź likwiduje izolujące osłony jako już niepotrzebne a według drugiej – wchodzimy pod coraz silniejszy wpływ energii antymaterialnych co oznacza dokładnie to samo. Potwierdzają to zresztą liczne astrofizyczne obserwacje i pomiary – zanika warstwa ozonu, słabnie ziemskie pole magnetyczne, pojawiają się w układzie słonecznym nieznane ciała wielkości planet oraz ogromne komety „łamiące” swoim oddziaływaniem na odległość ziemskie zasłony.

Warto zauważyć, że również niewątpliwie negatywny wpływ – chociażby tylko przemysłowej działalności współczesnego człowieka – na Ziemię i jej otoczenie pozostaje „dziwnie” spójny w swoich konsekwencjach z tymi kosmicznymi procesami. Ludzkość zatem niejako niechcący „pomaga” w zakończeniu tego eksperymentu gotując sobie równocześnie koniec kolejnej cywilizacji.

Co to bowiem w konsekwencji oznacza? Oznacza to, że prawa przestrzeni oddziaływują na Ziemię i ziemian niejako „pod stopniowo zwiększającym się ciśnieniem”. Jak to wpływa na człowieka i jego organizm? Nietrudno przewidzieć, że w tych warunkach szybciej, jaskrawiej i boleśniej manifestują się różne formy rozstrojenia naszego biologiczno-duchowego wehikułu wobec praw przestrzeni.

Czyż tego nie widać?! Ba, doświadczamy tego wszyscy na własnej skórze. Stąd ten „wysiew” chorób, stąd to „przesunięcie” chorób typowych kiedyś dla starców na coraz młodszych ludzi! Na szczęście jest to i tak stosunkowo powolny proces dający nam jeszcze szansę przepracowania swoich problemów i osiągnięcia w porę dostrojenia. W porę tzn. do momentu kiedy nastąpi nagłe przyśpieszenie i „zwiększenie ciśnienia” praw przestrzeni. Takiego kosmicznego testu wielu może nie przeżyć. Wszystko zależeć będzie od stopnia dostrojenia naszego duchowo-biologicznego organizmu do praw przestrzeni. Takie zresztą zjawiska miały już wielokrotnie miejsce na Ziemi – wtedy to ginęły całe cywilizacje. Niemniej jednak zawsze jakiś mały ich procent przeżywał (ten w miarę dostrojony) i stawał się zaczątkiem kolejnej cywilizacji.

Dla indywidualnego ziemskiego człowieka jest to surowy test uniwersalnej dojrzałości. Jest to zarazem surowy test dla mniejszych i większych społeczności – rodów, narodów itd. – istnieje bowiem odpowiedzialność indywidualna i zbiorowa. Ziemia zaś wraca do kosmicznej rodziny jako równoprawny jej członek z wszelkimi więc prawami i obowiązkami. Zmieniają się zatem – i to bardzo istotnie – fizyczno-duchowe warunki biosfery Ziemi – naszego środowiska życia.

Nie ulega wątpliwości, że nasz czas (naszej cywilizacji) się kurczy, dlatego należy szybko i rzetelnie przepracowywać sygnały swojego rozstrojenia (dolegliwości i choroby) a tym bardziej należy zastanowić się nad modnym i powszechnym dziś tzw. objawowym leczeniem czyli tłumieniem tych sygnałów i prób samodostrojenia się organizmu. Niestety w ten sposób tracimy cenny czas, rozstrajanie bowiem bez stosownej korekcji postępuje nieubłaganie i jego niezauważanie nie świadczy o mądrości.

Wielokrotnie powtarzamy w naszym nauczaniu, że Energia Przestrzeni cechuje się UNIWERSALNĄ MIŁOŚCIĄ (opartą na zasadach) i INTELIGENCJĄ. Ich przejawem jest chociażby nasze zrozumienie sytuacji. Ich przejawem i dawaniem szansy są nowe systemy przyczynowego diagnozowania i nowe technologie przyczynowego leczenia (dostrajania). Ich przejaw to wreszcie zaistnienie FORMUŁY Centrum Medycyny Biologicznej (CMB), która w swoim skrócie niesie symboliczne duchowe i naukowe przesłanie a zatem syntezę:

Co Mówi Biblia? (CMB)

Co Mówi Biologia? (CMB)

A teraz czas na kilka niezbędnych refleksji…

Otóż rodzimy się na Ziemi wyposażeni w indywidualne ciała będące w dużym uproszczeniu wypadkową historii rodowej naszych przodków oraz stanu energoinformacyjnego przestrzeni w okresie „konstruowania” organizmu. To czyni nasze ciała niepowtarzalnymi a jednocześnie ten inteligentny proces konstruowania ciała „wyposaża” nas (chciałoby się powiedzieć: niestety!) w określone skłonności predysponujące do przeżycia niezbędnych doświadczeń przez dysponującego ciałem ludzkiego ducha. A że i duch duchowi nierówny – stąd ta niepowtarzalność ludzkich istnień, doświadczeń, dolegliwości i chorób z którymi borykamy się w procesie ziemskiego życia będącego – nigdy zadość przypominać – szkołą właściwego rozumienia wolnej woli w kontekście uniwersalnych praw i prawd. Bezcelowe jest zatem i wielce nieobiektywne porównywanie siebie, swoich doświadczeń (w tym również i chorób) z kimkolwiek! Każdy jest bowiem niepowtarzalną indywidualnością i należy go indywidualnie korygować i dostrajać. Aczkolwiek prawdą jest też, że podobieństwa jednostek chorobowych wynikają z pewnego podobieństwa problemów duchowych chorujących na nie ludzi. Są to co prawda bardzo „grube” podobieństwa, mające jednak czasami praktyczne znaczenie w procesie leczenia – dostrajania.

Warto też w rozdziale traktującym o przesianiu choroby (a nawet o szansie jaką ona niesie) zwrócić uwagę na pewien istotny fakt a mianowicie, że wola i rozum człowieka są – w kontekście praw uniwersalnych – nienaruszalne! Tego bowiem bezwzględnie wymaga PRAWO NIEINGERENCJI!

Znaczy to, że nie możemy pomóc człowiekowi bez jego osobistej woli i zgody a nawet prośby o pomoc! (wyjątek stanowią dzieci za które do pewnego czasu decydują rodzice). Choroba to bowiem „wybór” danej jednostki, wybór do którego się ona świadomie zwykle nie przyznaje bo nie pojmuje, że to jej podświadomy umysł pozostający w rezonansie z Wyższym Rozumem sprowadza określoną chorobę jako doświadczenie niezbędne w jej rozwoju i drodze ku uniwersalnej dojrzałości. Powinien zatem chory ten wybór zaakceptować i określone doświadczenie (chorobę) „przepracować” starając się również świadomie zrozumieć co ono oznacza i czego ma go nauczyć. Inaczej chorowaniu nie będzie końca.

Koncentracja zaś na pozbyciu się czy złagodzeniu dolegliwości i objawów to duże nieporozumienie oraz duża strata czasu i zdrowia. Chorujemy bowiem na Pra-Zasadę i dopóki jej nie „przepracujemy”, nie dostroimy się do niej – choroba będzie postępować dalej. A próba „przechytrzenia” tj. ciągłe tłumienie objawów i reakcji organizmu będących próbą samodostrojenia się – spowoduje, że choroba albo objawi się w innej formie (bardziej dokuczliwej, poważnej i ostrzegającej) albo wręcz w formie eliminującej daną egzystencję jako niespójną z celem jej pobytu na Ziemi (bezcelową). Te uniwersalne prawa i zasady określają też rolę lekarza przyszłości (i to już niedalekiej). To wielkie wyzwanie dla lekarskiej społeczności! Czy mu sprosta?! To bowiem w dużym stopniu i kapłańska rola.

A co z technologiami dostrajania? Wydają się one coraz bardziej niezbędne ponieważ stopień rozstrojenia współczesnego człowieka wobec uniwersalnych praw przestrzeni jest tak głęboki, że bez pomocy technologii trudno i coraz trudniej będzie mu się dostroić zwłaszcza w warunkach „rosnącego ciśnienia” praw przestrzeni.

Jakie kryteria winny spełniać te technologie? Odpowiem krótko – inteligentna przestrzeń wymaga inteligentnych technologii – tylko z takimi pozostaje w rezonansie!

Technologie dostrajania stosowane w FORMULE CMB spełniają te warunki jako że pozostają one w rezonansie z duchowo-fizycznymi prawami Przestrzeni. Dzięki temu pomagają chorym zrozumieć i w miarę optymalnie „odrobić” swoje lekcje a tym samym w miarę łagodnie przeżyć proces dostrajania, który jest przecież wielopoziomową transformacją biologiczno-duchowego kompleksu jakim jest człowiek. Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że zgodnie z kosmicznym PRAWEM PRZYCZYNY I SKUTKU oraz PRAWEM NIEINGERENCJI jak i PRAWEM POKORY inteligentne technologie nie zastąpią woli chorego i nie wyręczą go w „odrobieniu” swoich niezbędnych lekcji. To chory musi podjąć świadomy wysiłek by zmienić swój stosunek do rzeczy, warunków i bliźnich.

Jeżeli jednak chory odrzuca sprawy duchowe i nie zmienia swojej postawy i dopóki jest w nim nienawiść, zła wola, niesprawiedliwość, zazdrość i dopóki w jego wnętrzu jest cokolwiek co kłóci się z cierpliwością, wytrwałością, miłością braterską, uprzejmością, życzliwością itp. – wyleczenia ciała nie będzie nawet z pomocą technologii. Jeśli jednak nastąpi zmiana w jego umyśle i postawie, jeśli da on wyraz tej zmianie w mowie i działaniu i równocześnie zastosuje odpowiednie technologie – nastąpi poprawa a następnie wyleczenie. Inteligentne technologie wymagają bowiem inteligentnej „współpracy” ze strony chorego. W takich dopiero warunkach można skrócić do minimum czas „odrabiania” naszych niezbędnych lekcji i uczynić je przyjemniejszymi. W takich dopiero warunkach można „wykorzystać szansę jaką daje choroba”!

Mówiąc zatem „naszym językiem” choroby i dolegliwości ustępują w miarę postępów w procesie dostrajania do praw uniwersalnych.

I tak oto nowoczesna medycyna biologiczna staje się obszarem syntezy religii i nauki. Ukazuje bowiem, że świat moralny podlega prawom zależności przyczynowo-skutkowej równie ścisłym jak te które rządzą światem fizycznym. Tłumaczy, że cierpienie ludzkie nie jest skutkiem materialistycznie pojmowanego nieszczęśliwego przypadku, ale raczej wynika z błędów w postępowaniu i myśleniu. Dowodzi, że ból i wszystkie upośledzenia mają cel wychowawczy, że kalectwo i choroby mają źródło moralne, a wszystkie ludzkie cierpienia są lekcjami w długo trwającej szkole mądrości i doskonałości. W ten też sposób zostaje również osiągnięta niezwykle potrzebna synteza dwóch postaw, introwertywnej i ekstrawertywnej, charakteryzujących odpowiednio Wschód i Zachód.

PRZESŁANIE TZW. NIEULECZALNYCH CHORÓB

Mam nadzieję, że przeczytali Państwo poprzedni rozdział traktujący o uniwersalnym przesłaniu choroby. Jeśli nie to proszę to zrobić jako, że ten rozdział jest kontynuacją poprzedniego.

Ponieważ jednak znaczny procent współczesnych pacjentów zalicza się do tej tak właśnie nazywanej grupy – stąd potrzeba zwrócenia się bezpośrednio do nich.

Co zatem można powiedzieć ludziom z grupy tzw. nieuleczalnie chorych? To, że wszystko co dotyczy uniwersalnego przesłania choroby dotyczy również ich a nawet – chciałoby się powiedzieć – głównie ich!

Siły każdej choroby – ciągle to przypominamy – działają zawsze w określonym duchowym celu. Kiedy zaś ten duchowy cel zostanie osiągnięty tzn. kiedy chory „nauczy się” lekcji dostarczanej przez przeżycia związane z jego chorobą wtedy dalsze doświadczanie tej choroby staje się bezcelowe i następuje poprawa bądź wyleczenie. Taki przełom może wystąpić w każdym momencie – wszystko zależy od odrobienia duchowej lekcji czyli osiągnięcia dostrojenia do określonej uniwersalnej Zasady.

Zgodnie z tym program terapii powinien mieć kierunek duchowo-biologiczny a umysł powinien aktywnie działać w kierunku przeprowadzenia koniecznego procesu edukacyjnego. Nadzieja na wyzdrowienie istnieje zatem tylko pod warunkiem, że człowiek zmieni swą świadomość i duchowe cele życiowe!

Z takim pacjentem który usiłuje przejść przez to, co stało się zasadniczą częścią jego całego życiowego doświadczenia (bo tak należy określić doświadczanie poważnej choroby) i lekarz i rodzina i otoczenie muszą postępować bardzo cierpliwie. Wtedy i tylko wtedy staje się to dla wszystkich biorących w tym udział konstruktywnym a nawet fascynującym doświadczeniem. Nie podlega przecież dyskusji fakt, że poważnie chory w rodzinie to problem i „choroba” całej rodziny oraz poważne życiowe i moralne wyzwanie. Nic zresztą dziwnego – choroby mają przecież działanie wychowawcze, dyscyplinujące i karzące. Dotyczy to również najbliższego otoczenia chorego, które zwykle miało „swój udział” w zaistnieniu choroby u jego bliskiego członka. Najczęściej bowiem przyczyną poważnych chorób są „chore” relacje międzyludzkie.

Szczególnie „karzące i wychowawcze” dla najbliższego otoczenia, zwłaszcza rodziców jest pojawienie się w rodzinie ciężko chorego dziecka. Jest to przesłanie dość zdecydowanie adresowane właśnie do rodziców. ! wydaje się, że skuteczność terapii dziecka w dużym stopniu zależy od równoczesnej duchowej terapii rodziców.

Wszystko zatem wskazuje na to, że w naszej epoce zagubienia i moralnego bankructwa – poważnych chorób i chorych będzie coraz więcej zwłaszcza nowotworów. Rodzaj ludzki jest bowiem duchowo niedojrzały i w związku z tym jego przedstawiciele muszą spodziewać się niezbyt przyjemnych „chorobowych lekcji wychowawczych”. Rozumne istoty ludzkie muszą mieć bowiem rozumne moralne podstawy życiowe! Tym bardziej, że ortodoksyjne dogmaty kościołów nie są już do przyjęcia dla wielu krytycznych umysłów. Tradycyjne świętości i ideały rozsypały się, a nie powstały żadne nowe naukowe pojęcia i koncepcje, które mogłyby zająć ich miejsce. Najbliższy zaś nam tzw. świat chrześcijański ciągle tkwi w przekonaniu, które w znacznym stopniu przenosi ciężar odpowiedzialności z dziedziny postępowania na dziedzinę bezkrytycznej wiary. Tymczasem zasadnicze znaczenie – nigdy tego dość przypominać – dla pozytywnego rozwoju indywidualnego ducha i zdrowia ciała którym on dysponuje mają uczynki, co staje się uderzająco widoczne kiedy przystępujemy do badania przesłania choroby. Dlatego ta wiedza winna stanowić pokrzepienie i lekarstwo na znużenie, jakie ogarnęło wyznawców istniejących religii oraz rzesze coraz hardziej bezradnych chorych i zajmujących się nimi lekarzy i psychologów.

Ten ponury wykład o pedagogicznych aspektach choroby i chorowania nie powinien jednak przygnębiać tych, którzy robią użytek ze swojego umysłu. A wprost przeciwnie, powinien on dawać nadzieję, optymizm i spowodować odnowienie czystej religijnej wiary opartej na zaufaniu do kosmicznej sprawiedliwości, leżącej u podstaw wszystkich spraw ludzkich.

Zrozumienie tego powinno być zarazem ostrzeżeniem dla osób, którym wydaje się, że zniknęły wszystkie przyczyny potrzeby moralnego postępowania, kiedy to „nauka” zdemaskowała „religię” a w wyniku tego ludzkie postępowanie może być wolne, swobodne i nieskrępowane skrupułami narzucanymi przez kościoły. Nic bardziej błędnego. Wręcz na odwrót! W warunkach nasilonego oddziaływania moralno-fizycznych praw przestrzeni wszystkie fałszywe i pozorne postawy (jako sprzeczne z prawami przestrzeni) będą „demaskowane” i „korygowane” w postaci wręcz wysiewu coraz bardziej poważnych chorób. Ten proces jest już zresztą widoczny.

Na szczęście inteligentny Kosmos daje wyjście. Jest nim jednak tylko i wyłącznie konstruktywne zrozumienie przesłania choroby polegające na uczciwym uświadomieniu sobie przez chorego zobowiązań z przeszłości następnie na wyrażeniu szczerej woli zadośćuczynienia im i wreszcie na ustaleniu tej szczególnej cechy, której brak doprowadził do powstania choroby.

Apeluję zatem do tych, którzy nie mogą się pogodzić z zaistnieniem w ich osobistym doświadczeniu ewentualnie ich najbliższych jakiejś poważnej choroby. Nie miejcie pretensji do nikogo ale konstruktywnie starajcie się zrozumieć, że prawa uniwersalne w polu oddziaływania których żyjemy – działają zawsze zgodnie z prawem duchowego zamierzenia z którego wynika, że nieszczęście spotyka jedynie tych, którzy na nie zasłużyli. Jeśli chorujecie to znaczy – zasłużyliście na to! Trzeba to z pokorą przyjąć i starać się temu zadośćuczynić.

Momentem zwrotnym w indywidualnym zrozumieniu przesłania ciężkiej choroby może być uczciwe zastanowienie się i uczciwe odpowiedzenie sobie na pytanie: dlaczego pragnę zostać uleczony?

  • Żeby móc tylko zaspokajać własne fizyczne zachcianki?
  • Żeby móc dalej rozwijać egoizm?
  • Żeby dalej żyć bez godnego celu?
  • Żeby dalej nie zauważać potrzeby duchowego rozwoju?
  • Żeby dalej móc „wtrącać się” do życia innych i ich „uszczęśliwiać” według swojego mniemania?

W takim razie z kosmicznego punktu widzenia dalsze Wasze życie na Ziemi nie ma sensu! Jeśli zaś naprawdę chcecie dalej żyć – to Wy sami musicie przekonać Inteligentny Kosmos, że dalsze Wasze życie na Ziemi ma jednak sens i cel!

W przypadku zatem poważnej choroby jest tylko jedno jedyne wyjście: musi nastąpić poważna zmiana w sercu, w umyśle, w postawie, w celach!

Proszę nie przyjmować tych słów jako oskarżenia. Jesteśmy Waszymi przyjaciółmi i pracując z Waszym cierpieniem sami najwidoczniej przepracowujemy nasze własne duchowe problemy tak jak to winni robić i Wasi najbliżsi.

Jaka jest więc rola i znaczenie technologii dostrajania w przypadku ciężkich i bardzo ciężkich chorób?

Otóż istnieje pewien ważny biologiczny i psychologiczny faktor a mianowicie – dla sprostania ciężkiej chorobie potrzebna jest siła. Chory musi otrzymać szansę rozwinięcia pewnych zdolności do walki, gdyż inaczej obciążenie chorobą może być tak przytłaczające, że jego skutkiem będzie tylko unicestwienie a nie rozwój i transformacja. Taki chory musi zatem otrzymać prawie, że nadzwyczajne wsparcie. W FORMULE CMB jednostka głównej wspierającej technologii nosi nazwę: IMAiD – Indywidualna Modulacja Adaptacji i Dostrojenia.

Jest ona realizowana za pomocą modulowanej fali świetlnej (przez IMAiD) bądź (i) kodowania roztworu wodnego (przez IMAiD).

Co daje ciężko (jak i nie ciężko) choremu korzystanie z takiej właśnie technologii i co to dla niego znaczy?

  • Znaczy to min., że zgodnie z pierwszą częścią nazwy jednostki zabiegowej IMAiD w ten sposób zwiększamy zdolności adaptacyjne organizmu chorego. Jakie to ma znaczenie wynika z kolei z faktu, że choroba to upośledzenie bądź utrata zdolności adaptacyjnych.
  • Znaczy to również, że zgodnie z drugą częścią nazwy jednostki zabiegowej IMAiD nasze technologie mają działanie dostrajające chorego do energii (i informacji) przestrzeni. W czasie takiego zabiegu dostrajania pacjent jest niejako „podłączony” do tych pasm energii przestrzeni w stosunku do których się „zablokował” (rozstroił) w wyniku zaś czego nastąpił specyficzny deficyt energoinformacyjny manifestujący się z kolei w postaci choroby.
  • Znaczy to również, że poprawiając (przy pomocy IMAiD) sprawność energoinformacyjną chorego i jego organizmu zwiększamy szansę i zdolność zrozumienia i „odrobienia” przez niego duchowej lekcji jakiej domaga się choroba. Wynika to z faktu, że ta pożądana duchowa transformacja zachodzić winna w dużym stopniu na poziomie podświadomym reagującym na korekcyjne wpływy naszych technologii. Dzięki temu technologia w pewnym stopniu zastępuje werbalną psychoterapię, co jest szczególnie ważne w przypadku dzieci jak i tych dorosłych z którymi trudno nawiązać intelektualno-duchowy dialog. Niemniej jednak ponieważ energia przestrzeni cechuje się inteligencją pożądana jest otwarta, inteligentna, nacechowana pragnieniem dostrojenia się postawa chorego. Dopiero taka synteza inteligencji i technologii może dać optymalny efekt!

Rzecz zatem jasna, że nie wszystkim można pomóc jednakowo – to zależy przecież bardziej od chorego aniżeli od nas.

Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że w każdym nawet najbardziej zaawansowanym chorobowo przypadku – nasze technologie stanowią szansę jeśli nie wyleczenia to optymalnego wykorzystania swoich dni. Z kosmicznego bowiem punktu widzenia nawet ostatnie dni swojego ziemskiego życia warto przeżyć aktywnie odrabiając „zadane” nam lekcje.

W przypadku ciężkiej choroby w rodzinie niezwykle pożądane jest żeby w procesie dostrajania brał udział nie tylko chory ale żeby niejako równocześnie niezbędnej indywidualnej korekcji poddało się i najbliższe jego otoczenie. Dopiero takie działanie rokuje optymalnie zarówno dla chorego jak i jego najbliższych. Choremu pomoże to skoncentrować się na zrozumieniu i „przepracowaniu” przesłania swojej choroby. Jego zaś najbliższym pozwoli poprawić swoje zdrowie (z reguły zagrożone i osłabione „przeżywaniem” choroby kogoś bliskiego) oraz „nauczy” ich jak obiektywnie i mądrze postępować z chorym. Wszystkim zaś – pomoże to uzdrowić relacje rodzinne i partnerskie. Taka właśnie postawa najbliższych jest dowodem ich miłości do chorego oraz wyrazem ich szacunku i pokory wobec UNIWERSALNYCH PRAW ŻYCIA.

I tak oto właśnie na polu nowoczesnej medycyny biologicznej dokonuje się synteza tego co przez wieki istniało rozdzielnie – synteza religii i nauki!

PRZESŁANIE CHORÓB NOWOTWOROWYCH

Ponieważ wyjątkowo szybko rośnie liczba chorych na nowotwory widzę potrzebę zwrócenia uwagi na duchowe przesłanie tej szczególnej grupy chorób.

A że jest to szczególna grupa – wiedzą wszyscy, którzy z tym problemem się stykają a więc chorzy, ich rodziny i lekarze. Najczęściej zresztą w tzw. świadomości i podświadomości zbiorowej nowotwory kojarzą się z nieuleczalnością. Dlatego też umownie przyjmujemy, że przesłanie tzw. chorób nieuleczalnych odnosi się również i do tej grupy. Nowotwór jest jednak szczególnym zjawiskiem nie tylko w patofizjologicznym znaczeniu, ale jak się dalej okaże – jest również zjawiskiem filozoficznym niosącym wyjątkowe przesłanie.

W niniejszej publikacji rozpatrujemy przesłanie chorób w kontekście uniwersalnych kosmicznych (a zarazem ziemskich) kryteriów. Pojmujemy choroby jako przesłania sygnalizujące i korygujące ludzkie niedostatki i braki w obszarze uniwersalnych cech osobowości oraz w odniesieniu do uniwersalnych moralno-fizycznych praw przestrzeni (rozstrojenie).

Co zatem mówią na ten temat nasze badania i analizy? Otóż wynika z nich dość jednoznacznie, że choroby nowotworowe są ceną za konsekwentne i systematyczne naruszanie zwłaszcza jednego z praw uniwersalnych – prawa nienaruszalności woli człowieka czyli inaczej – PRAWA NIEINGERENCJI. Tak się składa, że właśnie to szczególne prawo jest podstawą do przestrzegania pozostałych praw. Każde bowiem prawo posiada w sobie bazowy wzorzec nieingerencji.

Naruszanie tego szczególnego prawa to innymi słowy manipulacja drugim człowiekiem i jego życiem jak również (lub) przyzwalanie na manipulację swoim życiem (zwykle jedno i drugie). Czy jednak słuszne i sprawiedliwe jest aż tak surowe karanie za naruszanie tego prawa? Zasadność ta wynika i to wprost z aktualnego przeznaczenia ludzkiego życia na Ziemi, którym jest aktywny udział w obiektywnie prowadzonym eksperymencie wolnej woli właśnie na planecie Ziemia! Istotą zaś tego eksperymentu jest prawo do doświadczania skutków swoich wyborów i decyzji przez biorących w nim udział! To właściwie stanowi aktualnie istotę i sens ludzkiego życia na Ziemi!

Każdy człowiek ma do tego niejako kosmicznie zagwarantowane prawo – to przecież dlatego tu i teraz się znajduje! I dlatego nikt nie ma prawa nikomu w tym doświadczaniu życia przeszkadzać! Nie czyni tego również Bóg niezależnie jak go pojmujemy! Tym bardziej nikomu – pod żadnym pozorem nie wolno ingerować w życie drugich, ich wybory i konsekwencje. Nie wolno też ich oceniać – reguluje to zresztą PRAWO TOLERANCJI. Również niejako „granice bezpieczeństwa” w tym eksperymencie wyznacza właśnie to sprawiedliwe PRAWO NIEINGERENCJI: nie ingeruj, nie manipuluj i nie pozwalaj na manipulowanie sobą! Również z niego wynika prawo do aktywnej niezbędnej obrony! To prawo sięga naprawdę we wszystkie sfery i obszary życia ziemskiego człowieka!

Co istotne – również każdy ma prawo do godnego zakończenia swojego aktualnego życia i również nie wolno mu w tym przeszkadzać! Każdy musi przecież kiedyś umrzeć! Na razie bowiem nie istnieje dla człowieka możliwość wiecznego życia na Ziemi. Długość życia ludzkiego jest co prawda dość elastyczna ale w pewnych tylko granicach – wyznaczają ją geny i cel życia danej jednostki. Jeżeli zatem człowiek zrealizował swój cel aktualnego życia na Ziemi i nie ma dalszego bądź jeżeli nie realizuje i nie zamierza realizować celu dla którego tu i teraz się znajduje – zgodnie z obowiązującym aktualnie kosmicznym przeznaczeniem ziemskiego życia człowieka – powinien umrzeć! I nie wolno mu w tym przeszkadzać! To samolubstwo bliskich, rodzin, partnerów a nie ich bezinteresowna miłość często „trzymają” cierpiącą ukochaną osobę w ciele fizycznym mimo, że nadszedł czas jej śmierci i nie pozwalają jej umrzeć! Ten „wybór” trzeba zaakceptować – inaczej ingerujący mogą sami zostać ukarani za naruszanie prawa nieingerencji!

Podsumowując nasze dotychczasowe rozważania na temat przesłania chorób nowotworowych można stwierdzić następująco: nowotwór to cena za zbytnie narzucanie swojej woli innym bądź cena za zbytnie poddawanie się woli innych, realizowanie ich celów a nie swoich dla których tu i teraz się znajdujemy. Zwykle ludzie chorzy na nowotwór oscylują między jedną postawą a drugą – bądź realizują i jedną i drugą równocześnie. To zatem również cena za skrajne odejście od swojego życiowego celu. Nikt bowiem nie rodzi się na Ziemi z celem manipulowania innymi – nikt również nie rodzi się żeby być celem manipulacji innych.

Warto zauważyć, że ten motyw nie posiadania godnego celu i tym samym nie realizowania go, czyli życia „bez celu” pojawia się u różnych badaczy zajmujących się psychologią nowotworów. Badacze ci zgodnie zwracają uwagę na pewien charakterystyczny rys osobowości chorego na nowotwór a mianowicie – są to ludzie, którzy mają silną potrzebę bycia dobrze ocenianym, dobrze postrzeganym etc. Bardzo ważny jest dla nich ich wizerunek u otoczenia i dla tego wizerunku gotowi są wiele zrobić (i robią). Wizerunek zaś to pozór, gra w którą wkładają całą swoją energię.

A gdzie – przy takiej postawie – realizacja celu ich życia?! Zapewne nie mają czasu nawet się nad nim zastanowić! Cel jest jednak zakodowany w naszej biogenetycznej strukturze i jeśli nie jest realizowany tracimy z nim rezonans co sygnalizuje – zgodnie ze swoim przeznaczeniem – ciało. Tymczasem członkowie tej szczególnej grupy zamiast realizować swój cel – czas i energię kierują gdzie indziej. I tak – albo podporządkowują się celom innych ludzi lub grup (dla aprobaty i docenienia) bądź (i) poświęcają się „pomaganiu” innym według swoich norm i kryteriów a zatem narzucając im swoją wolę. Reasumując jest to grupa skrajnego zaniedbania celu swojego życia. Zatem choroba nowotworowa to niejako lekcja wychowawcza boleśnie „pokazująca” czym było ograniczanie woli (i energii) drugich i narzucanie im własnej bądź fi) czym było poddawanie się woli innych (i oddawanie im energii). Obszary tej manipulacji mogą być i są różne tak jak różne są nowotwory. Mogą to być obszary relacji; mąż – żona, rodzice, dzieci, współpracownicy itp. itd. Również różne mogą być (i są) sposoby realizowania tej manipulacji – od nieświadomych po nadzwyczaj wyrafinowane a nawet „magiczne”. Narzędziem zaś tej manipulacji (ingerencji wżycie innych) jest najczęściej niewidzialna myśl i emocja.

Sądzę, że ogół czytelników jest już w stanie niejako „naukowo” przyjąć, że myśl jest czymś realnym z fizycznego punktu widzenia. Myśl jest energią i informacją. Podobnie jest z emocją. Myśli i emocje wzajemnie się modulują. Obszarem zaś ich penetracji i oddziaływania jest przestrzeń i wszystko co się w niej znajduje zwłaszcza ludzie (na zasadzie rezonansu). Człowiek to potężny generator myśli i emocji. To on jako ich „producent” nadaje im charakter, silę, kierunek, cel i adres. Mózg człowieka to potężny generator myśli. Splot słoneczny to potężny generator emocji. Niestety ogół ludzi nie kontroluje swoich myśli i emocji. A jednak one realnie działają. Można przy ich pomocy pomagać ale równie skutecznie można i szkodzić. To zapewne dlatego jedna z 9 cech uniwersalnej osobowości to PANOWANIE NAD SOBĄ – dotyczy ono nie tylko panowania nad czynami ale i myślami oraz emocjami (które zresztą wyprzedzają czyny). Silnie naładowane emocją myśli kierowane pod jeden adres — to potężna ingerencja. A jeśli trwa łatami!? Musi wywrzeć realne działanie!

Ogół ludzi jest zapewne nieświadomy potęgi swoich myśli i emocji. Byli jednak i są manipulatorzy świadomi tej siły. W historii ludzkości było zresztą wiele manipulacji – dopuszczał je bowiem eksperyment wolnej woli. Ale eksperyment nie zwalniał od odpowiedzialności za naruszanie uniwersalnych praw. A kosmicznym środkiem wychowawczym za konsekwentne naruszanie prawa nieingerencji był, jest i będzie – nowotwór!

Tymczasem dawniejsi manipulatorzy rzadko ponosili „nowotworowe” konsekwencje swojego postępowania za swojego życia. My rozumiemy dlaczego – prawa działały z „opóźnieniem” a ludzie żyli znacznie krócej z innych zresztą przyczyn. Świadomi manipulatorzy to jednak inteligentni manipulatorzy – tacy istnieli zawsze niezależnie od epoki. Oni dobrze zdawali sobie sprawę z odpowiedzialności za naruszanie uniwersalnych praw. Wymyślono zatem metafizyczne sposoby żeby dalej móc manipulować i nie ponosić konsekwencji. Próbowano obejść PRAWO PRZYCZYNY I SKUTKU dostarczając zastępczych ofiar. Nauczono się bowiem „przerzucać winę na innych” – to ofiary chorowały niejako za sprawców. Do czasu się to nawet w części udawało.

W warunkach jednak obecnego „wzrostu ciśnienia” duchowo-fizycznych praw Przestrzeni – praktyki takie stają się i coraz bardziej stawać się będą karalne jeszcze za życia winowajcy! A kara nazywa się – rak! Stąd też obserwujemy wzrost zachorowalności na nowotwory.

Wynika zatem z powyższych rozważań, że część chorych na nowotwory to ofiary manipulacji (ingerencji) a część to sprawcy. Zasadnicza część to jednak „ofiaro – sprawcy”. Sami rozsądźcie „kto jest kto”? Jednak i jedni i drudzy i trzeci – jeśli chcą się wyleczyć – muszą nauczyć się szacunku dla swojego życia oraz szacunku i dystansu dla życia innych.

Istnieje jeszcze jeden ważny aspekt tego zjawiska. Dotyczy on problemu energii życia. Jak bowiem wiemy – warunkiem korzystania z pochodzącej z Przestrzeni energii życia (a zatem warunkiem życia) jest dostrojenie się do jej moralnych cech. To oznaczało jednak (i oznacza tym bardziej) konieczność uczciwej pracy nad sobą! Nie wszystkim się to jednak podobało i podoba. W zamian za to „wypracowano” metody okradania innych ze znajdującej się w nich tzw. wtórnej energii życia. W ten sposób to właśnie „ofiary” manipulacji były (i są) tym wtórnym źródłem energii życia dla manipulatorów. Również ciężko chorzy zwłaszcza na złośliwe nowotwory mogą być (i są) łatwą i wygodną ofiarą nieświadomie dostarczającą innym swoją energię życia bądź sami mogą świadomie lub nieświadomie czerpać energię życia z innych o co nie trudno wzbudzając współczucie nic nierozumiejącego otoczenia.

Kosmos nie znosi jednak pasożytnictwa pod żadną postacią dlatego szybko eliminuje zarówno ofiarę jak i sprawcę oraz ofiaro-sprawcę! Czy zatem istnieją jakieś szanse na wyjście z tej sytuacji? Istnieją tylko pod surowym warunkiem – zaprzestania tego procederu i zadośćuczynienia poszkodowanym. Najpierw trzeba jednak sobie to z pokorą i powagą uświadomić! Wszystkim oczywiście najwygodniej poczuć się ofiarami – nie ma jednak całkiem niewinnych ofiar!

Współczesna fizyka nie tylko nie wyklucza ale wręcz dowodzi możliwości istnienia tzw. równoległych światów w tej samej niejako przestrzeni – wzajemnie się przenikających. Z tego wynika, że w przestrzeni istnieć mogą (istnieją) różnego rodzaju „byty”. Wszystko zaś co żyje potrzebuje energii życia. Dostęp do niej jest jednak uwarunkowany respektowaniem praw uniwersalnych i „duchową dyscypliną”. Nie wszyscy jednak i na Ziemi i w Przestrzeni chcą nad sobą pracować. Ciśnienie zaś moralno-fizycznych praw Przestrzeni w otoczeniu Ziemi i na Ziemi rośnie! Toteż „zapotrzebowanie” na wtórną energię życia zawartą w ludziach jest i będzie coraz większe.

Człowiek jest dla niektórych bytów przysłowiową „ostatnią deską ratunku” jako źródło wtórnej energii życia ponieważ to właśnie człowiek posiada możliwość której nie posiadają byty stricte energetyczne – możliwość produkowania energii z pożywienia. Dlatego ta beznadziejna sytuacja „rozstrojonych” bytów żyjących w przestrzeni jest coraz bardziej niebezpieczna dla człowieka! Trzeba to wiedzieć żeby nie paść ofiarą tego energetycznego pasożytnictwa. Część chorych to bowiem jego ofiary! Trzeba się przed tym bronić – nie dawać dostępu do siebie i swojej energii. Nie przyzwalać na ingerencję!

Wydaje się nawet, że naruszanie przez ludzi tego szczególnego prawa Uniwersum – PRAWA NIEINGERENCJI zachęca i niejako usprawiedliwia naruszanie tego samego prawa przez byty w przestrzeni poszukujące ludzkiej ofiary właśnie w stosunku do ludzi naruszających to prawo. Zachodzi to równocześnie w myśl PRAWA ZGODNOŚCI – „podobne przyciąga podobne”.

Grupa rosyjskich fizyków zajmujących się zjawiskami zachodzącymi w Przestrzeni oraz relacjami człowieka z Przestrzenią poleca w związku z tym taki oto ochronny myślokształt. Należy go po prostu od czasu do czasu w myślach bądź „na głos” wypowiadać:

„Wszystkich którzy biorą udział w programie zabierania mojego potencjału wzywam do korekcji! Przypominam i ostrzegam – moja woła i rozum są nienaruszalne! Zabierajcie swoje programy! Zwracajcie mój skradziony potencjał i uchodźcie w swój czas i przestrzeń! Życzę oświecenia, zdrowia i rozumu!”

Zapewniam, że „działa” to niezależnie od światopoglądu, czasu i odległości.

Zajmiemy się teraz analizą problemu przesłania chorób nowotworowych w kontekście moich długoletnich badań nad relacjami między psychiką, kręgosłupem a chorobą.

W FORMULE CMB, która jest syntezą starożytnej i nowożytnej wiedzy medycznej szczególną uwagę zwracamy na kręgosłup. Jego strategiczna rola dla życia i zdrowia człowieka wynika bowiem wprost z anatomii i fizjologii organizmu ludzkiego. Już zresztą Hipokrates mawiał „jeżeli znajdziesz chorobę – zacznij od kręgów”.

I tak kręgosłup (z rdzeniem kręgowym, nerwami rdzeniowymi i splotami nerwów współczulnych – bo taki kompleks nazywamy kręgosłupem) to główny kanał energo-informacyjny organizmu ludzkiego. To główny pośrednik w obiegu informacji między mózgiem a narządami.  Równocześnie kręgosłup pełni rolę głównej anteny-odbierającej i rozprowadzającej pochodzącą z przestrzeni energię życia. Już każda z tych ról wystarcza aby przypisać kręgosłupowi znaczenie strategiczne.

Zatem stan tak rozumianego kręgosłupa musi mieć zasadnicze znaczenie dla zdrowia. Tymczasem na stan tak rozumianego kręgosłupa wpływa dosłownie wszystko – od czynników mechanicznych po toksyczne, infekcyjne do negatywnych myśli i emocji. Na nim „zapisuje się” negatywna historia naszego życia.

Zapisuje się ona generalnie w formie energo-informacyjnych blokad, które zakłócają optymalny obieg energii i informacji. Od naruszenia tego mechanizmu zaczyna się każda choroba i trwa dopóty dopóki ten mechanizm nie zostanie skorygowany. Zatem (w pewnym uproszczeniu) zdrowie jest funkcją lokalizacji i kombinacji „blokad” w kręgosłupie oraz czasu ich trwania.

Już od dawna zacząłem nazywać kręgosłup „biblią zdrowia” jako, że przez wiele lat praktyki lekarskiej nauczyłem się „czytać” zależności między stanem kręgosłupa a wewnętrznymi problemami zdrowotnymi. Nauczyłem się diagnozować chorego „czytając” w jego kręgosłupie. Zastanawiając się zaś nad „filozofią” anatomii człowieka zawsze zdumiewała mnie dostępność kręgosłupa do badania i względna łatwość oceny jego stanu. Może zrobić to każdy. Wystarczy bowiem tylko naciskać na wyrostki ościste poszczególnych kręgów i obserwować reakcję badanego – wrażliwość, bolesność świadczą o problemie. Jakim? Otóż problem fizjologiczny wynika ze związku danego segmentu kręgosłupa z unerwieniem odpowiednich narządów. Niezbędna jest tu oczywiście znajomość tych anatomicznych i fizjologicznych związków.

Na tym jednak diagnostyczna rola kręgosłupa się nie kończy. Okazuje się bowiem – co może być jeszcze bardziej kontrowersyjne – że również duchowe problemy człowieka mogą być rozpoznawane z pomocą kręgosłupa! Brzmi to być może zbyt fantastycznie, jest to jednak prawda ponieważ każdy segment kręgosłupa niezależnie od związków z unerwieniem konkretnych narządów ma powinowactwo do konkretnych stanów psychoemocjonalnych. Dzięki zaś PRAWU ODWZOROWANIA znalazłem klucz do zrozumienia tych relacji.

Ten klucz znajduje się w Biblii. Dzięki temu mogłem opracować BIOLOGICZNO-DUCHOWY MODEL CZŁOWIEKA, którym się dalej nawet posłużymy.

Co zatem wnoszą do problemu przesłania chorób nowotworowych moje badania nad relacjami między psychiką, kręgosłupem a chorobą?

Wynika z nich, że wstępem do zaistnienia choroby nowotworowej (niezależnie jakiej) jest napięcie i blokada w rejonie Th6, Th7 kręgosłupa (czyli rejon szóstego i siódmego kręgu piersiowego). Jest to niejako środek kręgosłupa ponieważ tu dzielą się gałęzie białe łączące rdzeń z nerwami współczulnymi i jedne idą w górę a drugie w dół wzdłuż łańcuchów nerwów współczulnych. Ucisk tych gałęzi ma zatem wpływ na wszystkie tzw. choroby konstytucjonalne oraz choroby ogólnoustrojowe. Nikt jednak do tej pory nie przypuszczał, że dotyczy to również (bądź przecie wszystkim) chorób nowotworowych.

Udało mi się bowiem z czasem ustalić, że poziom Th6 związany jest z siłą oddziaływania osobowości, którą posiada każdy człowiek aczkolwiek w różnej mierze. Atrybutem tej niejako funkcji jest łagodne ale stałe wywieranie wpływu – jest to zatem pewna forma naturalnej ingerencji której rezultaty mogą być jednak (i są) różne. Jak to oddziaływanie się odbywa? Zapewne tak, jak wszystko – czyli mentalnie i emocjonalnie. Każde zaś oddziaływanie charakteryzuje kierunek i informacja (czyli cel) oraz siła. I tu rodzą się problemy. Kandydaci na nowotwory i ofiary nowotworów to ludzie u których istnieje poważny problem z godnym i jasno określonym celem jak i skrajnymi wahaniami tej specyficznej „łagodności” oddziaływania ich osobowości – co sygnalizuje segment Th6.

Nasuwa się tu – zapewne nieprzypadkowo – dziwna paralela: otóż antytezą łagodności jest złośliwość. Tymi zaś terminami posługujemy się oficjalnie w nazewnictwie nowotworów. Dzieli się bowiem je wszystkie na dwie grupy – łagodne i złośliwe. Czy to tylko przypadek, że je tak nazwano? Nikomu jednak nie przyszło do głowy, żeby te terminy odnieść do osobowości chorego na nowotwór. Mnie również! Doszedłem do tego zupełnie inną drogą.

Co interesujące jeśli tę „niestabilność łagodności i celu” w osobowości człowieka odniesiemy do wymogów PRAWA NIEINGERENCJI otrzymamy również chwiejność w jego przestrzeganiu – od skrajności w skrajność – od manipulowania innymi po przyzwolenie manipulowania sobą. Nie ma „środka”!

Nie mniej interesujące znaczenie w związku z psychiką ma poziom Th7 kręgosłupa. Jest on związany z realizacją swojego przeznaczenia. Już w starożytności wiedziano, że każdy człowiek rodzi się z określonym przeznaczeniem a celem życia człowieka jest realizacja owego przeznaczenia. Los zatem powinien pozostawać w harmonii z przeznaczeniem.

Blokada i napięcie rejonu segmentu Th7 kręgosłupa ma miejsce wtedy kiedy nie realizujemy swojego przeznaczenia czyli celu swojego obecnego życia. Skrajne odejście od celu to nowotwór! Oczywiście zanim on zaistnieje ta blokada (jak każda inna – w tym i Th6) dużo wcześniej sygnalizuje swoje istnienie i „przesłanie” w formie różnych dolegliwości, które zwykle wytłumia się tzw. objawowym leczeniem.

Interesujący jest również anatomiczny związek segmentów Th6 i Th7 kręgosłupa z narządami wewnętrznymi. Otóż mają one bezpośredni związek z następującymi narządami: żołądek, dwunastnica, śledziona, wątroba, trzustka, nadnercza oraz co warto zaznaczyć – z nerwami gruczołów piersiowych u kobiet.

Tymczasem przy pomocy podstawowego w FORMULE CMB badania, które min. ustala tzw. pierwszą przyczynę rozumianą jako zespół wrodzonych „słabości” – udało nam się statystycznie wykazać, że wśród ofiar nowotworów dominują ci u których pierwsza przyczyna pokrywa się z tymi narządami.

I tak psychika i osobowość oraz wrodzone predyspozycje „poprzez” kręgosłup znajdują swoje odbicie w konkretnej patologii.

Nie koniec na tym. Zgodnie ze wspomnianym biologiczno-duchowym modelem człowieka różne cechy uniwersalnej osobowości (9) mają swoje powinowactwo do ściśle określonych obszarów kręgosłupa. I tak – zgodnie z tym modelem – segmenty Th6 i Th7 kręgosłupa znajdują się w polu oddziaływania UNIWERSALNEJ MIŁOŚCI, zaś różne jej przejawy (a jest ich 16) mają swoje powinowactwo do konkretnych segmentów kręgosłupa.

Te i dalsze rozważania mają jednak sens pod warunkiem że wżyciu człowieka ma miejsce ta szczególna jakość którą jest miłość! A co jeśli w życiu danego człowieka istnieje jej skrajny deficyt? Jest to sytuacja jednoznacznie fatalna i życiowo i zdrowotnie! Ma ona jednak miejsce często a nawet coraz częściej – co manifestuje blokada C1 (pierwszy segment szyjny) i (bądź) blokady S (segmenty krzyżowe). Wynika to oczywiście również ze wspomnianego modelu.

MIŁOŚĆ w życiu człowieka (tak jak i pozostałe 8 cech uniwersalnej osobowości) przejawia się w dwóch głównych wzajemnie przenikających się i pozornie przeciwstawnych nurtach – fizycznym (cielesnym) i duchowym. A zatem znowu „prawo pary”! Dlatego różne segmenty kręgosłupa mają powinowactwo do odpowiednich przejawów MIŁOŚCI różnych jednak w aspekcie fizyczności jak i duchowości.

Na podstawie długoletnich badań oraz z pomocą ponadczasowej Biblii udało mi się to powinowactwo ustalić.

I tak zgodnie z tym segment Th6 kręgosłupa związany jest z takimi oto przejawami UNIWERSALNEJ MIŁOŚCI wyrażonymi w języku biblijnym następująco:

  • w aspekcie fizyczności: „raduje się z prawdy”
  • w aspekcie duchowości: „nie postępuje nieprzyzwoicie”

zaś segment TH7 kręgosłupa reprezentują odpowiednio:

  • w aspekcie fizyczności: „nie raduje się z nieprawości”
  • w aspekcie duchowości: „nie szuka własnych korzyści”

Nietrudno zauważyć wzajemne związki między fizycznymi i duchowymi aspektami postaw „reprezentowanych” przez segmenty Th6, Th7 kręgosłupa. Szczególną uwagę przykuwa pozorne powtórzenie w postaci zestawienia dwóch skrajności tej samej – w gruncie rzeczy – postawy: „raduje się z prawdy” – „nie raduje się z nieprawości”.

Musi być to szczególnie ważne skoro tym postawom „przydzielono” strategiczny środek kręgosłupa (Th6, Th7) który – jako jedyny – oddziaływuje poprzez zespolenia nerwowe na cały kręgosłup i organizm!

Co to oznacza? Oznacza to, że tylko fizycznie przejawiana „radość z prawdy” (z prawdy obiektywnej, uniwersalnej) nie dopuszcza do nieprzyzwoitego postępowania” w znaczeniu negatywnego oddziaływania na innych a tym samym naruszania PRAWA NIEINGERENCJI.

Oznacza to, że tylko rozumna realizacja swojego przeznaczenia (celu) nie dopuszcza do fizycznie odczuwanej niskiej „radości z nieprawości” czyli z naruszania praw uniwersalnych dla szukania własnych korzyści”.

…Oznacza to również, że każdy bez wyjątku winien od czasu do czasu pozwolić sobie ucisnąć wyrostki ościste kręgów Th6,Th7.

Zainteresowanych odsyłam do Biblii. To księga o olbrzymiej naukowej, ponadreligijnej i ponadczasowej wartości. Znajdziecie tam zrozumienie wykładni tych wersetów a zarazem przejawów UNIWERSALNEJ MIŁOŚCI.

A zatem recepta na zdrowie, uniknięcie patologii nowotworowej jak i uwolnienie się od niej to – „środek” czyli godny cel. Tylko on i jego rozumna realizacja może uchronić przed naruszaniem PRAWA NIEINGERENCJI – prawa które jest podstawą przestrzegania pozostałych praw. Ma to zresztą – jak próbowałem wykazać – swoje potwierdzenie w anatomii i fizjologii człowieka, gdzie „biologiczni egzekutorzy” tego prawa tj. segmenty Th6, Th7 kręgosłupa oddziaływują na jego pozostałe segmenty i w ten sposób na cały organizm. To – innymi słowy – inteligentna konstrukcja organizmu człowieka sama „zakłada” blokady uniemożliwiające jego dalsze funkcjonowanie w przypadku skrajnego odejścia od swojego przeznaczenia (celu) oraz systematycznego naruszania praw uniwersalnych. Jesteśmy więc niejako „wyposażeni” w mechanizm samoeliminacji.

Jakie znaczenie mogą mieć te odkrycia? Nie przesadzę jeśli powiem że nadzwyczajne! Samo bowiem zwrócenie uwagi na stan segmentów Th6 i Th7 kręgosłupa daje możliwość ich fizycznej korekty. Jak już mówiliśmy blokada tych segmentów – jeśli trwa dłużej – musi spowodować poważne ogólnoustrojowe problemy zdrowotne. Z naszych zaś analiz i badań wynika, że jest ona również wstępem bądź warunkiem wszelkiej patologii nowotworowej! Zaś poprzez związek („zszycie”) osobowości z ciałem – co dzieje się za pośrednictwem kręgosłupa – blokada Th6, Th7 „utrwala” te niekorzystne cechy osobowości, które mogą być duchową przyczyną nowotworu.

Z doświadczenia wiemy jednak, że w przypadku ciężkich chorób „zablokowanych” jest zwykle wiele segmentów kręgosłupa bądź nawet wszystkie. To oczywiście potęguje i indywidualizuje problemy zdrowotne a niedoświadczonemu badaczowi utrudnia odczyt.

Jednak wrażliwość na ucisk wyrostków ościstych kręgów Th6, Th7 jest zawsze sygnałem ostrzegawczym, który przynajmniej winien zmuszać do refleksji: „dokąd idziesz Człowieku”?

W FORMULE CMB ta wiedza ma oczywiście praktyczne zastosowanie. Biologiczną stronę problemu skutecznie przepracowujemy przy pomocy naszych technologii dostrajania. Świadomi jednak jesteśmy, że w parze z tym winny iść duchowe przeobrażenia osobowości chorego. Dopiero ta synteza technologii i inteligentnej współpracy chorego może dać pełny efekt! Technologie dostrajania ułatwiają i umożliwiają „przepracowanie” przesłania również choroby nowotworowej ale nie zastępują świadomej, dobrowolnej pracy chorego nad swoją osobowością. Warto zatem niejako przy okazji zwrócić uwagę żeby podczas zabiegów technologii dostrajania korzystający z nich starali się uczestniczyć w nich również duchowo. Jest to najlepsza pora i miejsce na zrozumienie przesłania swojej choroby. Zgodnie jednak z PRAWEM NIEINGERENCJI nikt i nic (łącznie z technologią) nie może chorego zastąpić ani wyręczyć w procesie niezbędnej (bo „wymuszanej” przez chorobę) duchowej transformacji jego osobowości ani go do tego zmusić bowiem nawet PRAWO OPIEKI jest nim ograniczone (prawem nieingerencji).

Moim zdaniem choroby nowotworowe niosą bardzie] ogólne przesłanie dla ludzkości. Jest nim już nie zwrócenie uwagi – bo na to ludzkość nie reaguje – ale wymuszenie jej duchowego rozwoju w kierunku uniwersalnej dojrzałości przejawianej w myślach, emocjach, mowie i postępowaniu. Jest nim też konieczność wypracowania nowych norm współżycia jednostek i społeczeństw.

Oby jak najwięcej ludzi w porę pojęło to przesłanie nie czekając na wymuszające i karzące doświadczenia chorobowe!

Oby już chorujący byli skutecznymi nauczycielami siebie i swojego otoczenia!

PRZESŁANIE DLA SPRAWUJĄCYCH WŁADZĘ

Z istoty PRAWA NIEINGERENCJI wynika asocjacja do pewnej grupy ludzi, której działalność już ze swojej natury często wiąże się z ingerencją. Mam na myśli ludzi sprawujących władzę jak i bezpośrednio pracujących dla władzy i to od najniższego do najwyższego szczebla.

Nie ukrywamy, że w myśl powyższych rozważań nad konsekwencjami naruszania prawa nieingerencji jest to dziś (w warunkach przemian zachodzących w przestrzeni wokół Ziemi) grupa szczególnego ryzyka jeśli chodzi o choroby nowotworowe.

Prawdą jest, że jedno z praw uniwersalnych to PRAWO HIERARCHII. Odnosi się ono jednak do duchowych hierarchii gdzie dla władzy obowiązuje następujące kryterium: usługiwanie i pomaganie bez zbędnej ingerencji. Dlatego zgodnie z PRAWEM ODWZOROWANIA – „jak w górze tak i na dole” – sprawującym władzę możemy udzielić tylko jednej rady pochodzącej zresztą ze źródła ponadczasowej i uniwersalnej wiedzy – Biblii:

„Kto chce być większym między wami – niech będzie waszym sługą”.

Takie jest zatem kryterium władzy, która ma szansę przetrwać nadchodzące czasy!

NASZE PRZESŁANIE DO NIEKTÓRYCH PACJENTÓW,

CZŁONKÓW ICH RODZIN I NIEKTÓRYCH PRZEDSTAWICIELI ŚWIATA LEKARSKIEGO

Tym chorym i członkom ich rodzin, którzy nie będą zadowoleni z naszej pomocy (bądź innych ośrodków medycznych) wymagając od leczących cudu wyleczenia i obarczając ich wyłączną odpowiedzialnością za ewentualne niepowodzenia w leczeniu przypominamy, że według uniwersalnych praw życia i przestrzeni jeżeli ktoś zachorował to znaczy na to zasłużył! Poprawa i wyleczenie są zaś możliwe tylko pod jednym warunkiem – uczciwego i rzetelnego odrobienia duchowej lekcji niezbędnej do wypracowania tej cechy, której rażący brak w osobowości i postępowaniu człowieka sprowadził na niego określone chorobowe doświadczenie. W praktyce oznacza to po prostu uporanie się z sobą i pozbycie się tej rażącej cechy bądź cech jak np.: nienawiść, złość, zazdrość, pycha, lenistwo, życzenie zła innym, wywyższanie siebie, nieakceptacja siebie, poczucie winy, nieumiejętność wybaczania, zbytnia ingerencja w życie innych itp. itd.

Nasza zaś rola to rola kapłańsko-lekarska, polegająca na tym aby pomóc pacjentowi w zrozumieniu przesłania jego choroby oraz pomóc mu maksymalnie łagodnie i skutecznie określone doświadczenie chorobowe przepracować z wykorzystaniem najnowszych technologii medycznych i psychologicznych.

Zgodnie bowiem z kosmicznym prawem nikt nikogo zbawić nie może – każdy musi to zrobić sam za siebie!

W ciężkich chorobach proces zdrowienia to często ciężki, bolesny i długotrwały proces budzący wiele negatywnych emocji zarówno ze strony chorego jak i jego najbliższych, którzy chcieliby i szybkiego wyzdrowienia i pełnego komfortu w przebiegu tego leczniczego procesu. Nie oszukujcie się Państwo – nie jest to możliwe jako że na zaistnienie ciężkiej choroby trzeba było solidnie „zapracować”. Żeby sprawiedliwości zatem stało się zadość trzeba to teraz solidnie „odpracować”. Nie traćcie więc energii na pretensje i żale wobec nas czy innych – to bowiem pogłębia jeszcze Wasze „rozstrojenie”. Oszczędzajcie czas i energię przeznaczając je na wspólne rozwiązywanie rzeczywistych problemów swojego ducha i swojej osobowości, od których rozwiązania próbowaliście ujść ale sprawiedliwa choroba i tak przyszła!

Tych zaś, którzy nadal nie wyciągają wniosków z doświadczeń i przesłań choroby – zarówno chorych jak i ich bliskich – ostrzegamy: utyskiwaniem, pretensją i gniewem budujecie fundament pod następne chorobowe doświadczenie, którego być może już znieść nie zdołacie jeśli unikaliście uczciwego odrabiania wcześniejszych lekcji.

Proszę pamiętać, że w dzisiejszych warunkach przemian wokół Ziemi na sprawiedliwość kosmiczną czeka się coraz krócej. Kosmos zaś dysponuje całym arsenałem „wychowawczych środków” również dla tych bliskich i dalszych, którzy nie spełniwszy się w rozumnej pomocy choremu bliźniemu na innych próbują zrzucić odpowiedzialność. Dotyczy to również niestety dużej grupy funkcjonariuszy oficjalnej medycyny – lekarzy absolutnie nie pojmujących przesłania swojego zawodu.

Wy drodzy Koledzy lekarze również ponosicie i zbiorową i indywidualną odpowiedzialność jeśli nie staracie się zrozumieć przesłania swojego zawodu.

Przypominamy – rola lekarza to rola również kapłańska!

Jeśli tego nie pojmujecie to jesteście ślepi w znaczeniu o którym Biblia mówi następująco: „ jeśli ślepy prowadzi ślepego obaj w dół wpadną”. W ten sposób ponosicie kosmiczną odpowiedzialność za siebie a częściowo również za swoich pacjentów!

Rozumiemy, że tego nie uczono Was w Akademii Medycznej, ale skoro wybraliście zawód lekarza, który z natury swojej wiąże się ze służbą choremu – starajcie się pojąć uniwersalne przesłanie choroby albowiem przesłanie Waszego zawodu wprost z niego wynika.

Jeśli tego w porę nie pojmiecie to Wasz dotychczasowy sposób wykonywania lekarskiej profesji – nie przetrwa kosmicznej próby czasu!

A co z Wami jako ludźmi? Czy wykorzystujecie dla własnej duchowej transformacji dany Wam przywilej obserwowania w działaniu PRAWA (duchowej) PRZYCZYNY I (fizycznego) SKUTKU – jako, że każdy pacjent to swoista lekcja?!

Nie zapominajcie znanego porzekadła „komu więcej dano – więcej się będzie od niego wymagać”.

Oczywiście nasze rozważania nie powinny i nie mogą sprawiać wrażenia jakoby to tylko lekarze ponosili winę za to, że „biedni” pacjenci nie potrafią sensownie postępować w przypadku choroby czy śmierci. PRAWO ZGODNOŚCI mówi, że każdy otrzymuje to na co zasłużył. W naszych rozważaniach oznacza to, że chorzy leczeni są przez taką medycynę na jaką zasługują. Każdy chory trafia do terapeuty – do którego dojrzał.

Jeśli bowiem społeczeństwo zapomina w jaki sposób należy postępować z przeznaczeniem i nie ma ochoty przejąć na siebie odpowiedzialności za „bycie chorym” samo tworzy sobie medycynę i tzw. służbę zdrowia odpowiadającą jego oczekiwaniom, czyli taką z jaką dziś mamy do czynienia. Nie da się więc zmienić medycyny i służby zdrowia bez zmiany świadomości pacjentów!

Wszystkim zatem i chorym i ich rodzinom, jak i lekarzom życzymy zrozumienia problemu „przesłania choroby” i pokory, która jest „początkiem wszelkiego poznania”.

  1. Jeszcze zdrowym (i już zdrowym) życzę przyśpieszonego rozwoju w kierunku kosmicznie dostrojonych uniwersalnych ludzkich jednostek i osobowości – bez konieczności wymuszania go przez choroby. Czasy w których przyszło nam żyć niosą bowiem dla ludzkości największe zagrożenia i jednocześnie największe możliwości transformacji i rozwoju. Wybierajmy więc transformację i rozwój a unikniemy wymuszających je przeżyć i doświadczeń chorobowych.

dr n. med. dr n. psych. Władysław S. Rybicki